Panie Besson, wielki ukłon w Pana stronę... Gdy wypożyczałem ten film, myślałem, że jest
to po prostu dobre kino akcji z popisami Jet Li, owszem, tak też było, ale do czasu. Wątek
głównego bohatera wprawił mnie w niesymulowany zachwyt, oto bezrozumny morderca
zaczyna się zmieniać nie pod wpływem nagłego zauroczenia piękną kobietą ulepioną z
botoksu, lecz przez muzykę płynącą z rozstrojonego pianina... Jest to dla mnie pierwszy od
dość długiego czasu film, któremu przylepiam plakietkę "Muszę go mieć, postawić na półce
i oglądać do znudzenia...".