Na tym forum o filmie Pan od muzyki zostało powiedziane wszystko, co mogło zostać powiedziane. Dlatego skupię się na sobie i swoich odczuciach.
Jestem zachwycony: sposobem opowiedzenia historii, kreacjami aktorów, ale przede wszystkim muzyką. Mówią - muzyka łagodzi obyczaje, nie sposób się nie zgodzić, każdy kto miał do czynienia z muzyką w jakiejkolwiek formie jest lepszym człowiekiem (niż gdyby nie miał kontaktu), łatwiej się myśli, kreuje, uczy. Muzyka pobudza talenty człowieka, potrafi zmobilizować, otworzyć na nowe wyzwania. Trochę naiwnie ukazano brak jakiejkolwiek "targowicy" - fałszywej nuty, ale po pierwsze: miało to uderzyć w serca widza, po drugie: w filmie występowali chłopcy ze znanego chóru chłopięcego Petits Chanteurs de Saint-Marc. Trudno prosić zawodowców o rozmyślną fuszerkę. Nawiasem mówiąc, świetnie poradzili sobie w roli aktorów.
Wiem, że to co napisałem w tytule tematu i to co jeszcze raz powtórzę jest ckliwe, pompatyczne i abstrakcyjne, ale to tylko moje odczucia:
Są takie filmy, po obejrzeniu których, człowiek staje się lepszy.
Ja się stałem....