Film nie był ani zły, ani dobry...po prostu nijaki. Gdyby nie Margot zapewne nikt by go nie obejrzał.
W pełni się z Tobą zgadzam. Obejrzałem go właśnie dla Margot i rozczarował mnie ten film. A jak chodzi o samą Margot, to jak na naprawdę dobre tytuły, w których zagrała w ostatnich latach, to ten jest zdecydowanie niższą klasą i tak naprawdę bez niej w ogóle byłby żaden (choć nie wiem, może jakby zagrała jakaś mniej znana aktorka, to paradoksalnie może człowiek bardziej by dostrzegł coś więcej w treści)
Naistotniejsze w Twojej ocenie: jak dla mnie. Zgadzam się, dla Ciebie. Poetyckie, liryczne kino widocznie nie leży w Twoim guście, ale to czy historia była warta ekranizacji pozostaw bardziej wyrobionemu widzowi, proszę.
Ja uważam, że nie było warto...Ty uważasz, że było. To nie czyni Ciebie bardziej wyrobionym tylko po prostu...o odmiennym zdaniu. Ego wzniosło się za wysoko...
Ty uważasz, że nie było warto. Ok. Masz do tego pełne prawo. Ja w mojej skromności próbuję wskazać dlaczego tak uważasz. Widziałeś Zenka w Filharmonii? Zenka Martyniuka oczywiście. Tak mi coś wygląda.
Tylko po co mieszać do tego ego?
I dalej swoim malutkim ego próbujesz mnie obrażać, wskazując jakiegoś wokalistę z disco Polo, zamiast podawać argumenty o najmniejszej nawet wartości.
Nie musisz odpisywać. Nie widzę tutaj nikogo z kim warto byłoby dyskutować. Sugeruję poszukać innej grupy odbiorców...troli...dzieci...kogoś na kim to robi wrażenie a Ty mógłbyś czerpać z tego krótkotrwałą satysfakcję.
No nie obrażaj się. Ignorancja co prawda nie jest powodem do specjalnej dumy ale zawsze można adwersarzowi wyjechać z ego, prawda? Nie chciałem Cię urazić. Wskazałem jedynie na niestosowność autorytatywnej wypowiedzi. Nie podoba mi się więc po co to tworzyć. Stąd pojawił się maestro od Zielonych oczu. To wszystko, bo tak już w życiu jest, że jeden lubi goowno a drugi pomarańcze, i trzeba się z tym pogodzić. Smacznego.